wtorek, 18 listopada 2008

laos rzadzi. konkretnie, kompletnie.

wyobrazcie sobie miejsce w ktorym przez pol roku jest sierpien, a przez drugie pol lipiec. miejsce, w ktorym obcy obdarowywani sa usmiechem i pozdrowieniem. miejsce, gdzie nikt sie nie spieszy, nie denerwuje, gdzie wychodzi sie z zalozenia, ze najwazniejsze jest 'carpe diem'. a widoki... w koncu jestesmy w raju, wiec mozemy sobie pozwolic na odrobine kiczu. nawet wiecej niz odrobine. a co...

2 komentarze:

Naleśnik pisze...

No Krystek, widoczki faktycznie ładne.. Moją uwagę przykuł jednak nie tyle zachód słońca (do pełni kiczu jeszcze jednak jelenia na rykowisku brakuje więc spoko) ..co ta zmysłowa butelczyna piwa co to się do niej Teddy dossał. Cholera jak powiem że nie zazdroszczę to skłamię! Ładnie tam? Chłopie to zdobądz się na odwagę, znajdz sobie jakąś uroczą laotankę (z tych wyższych ..tak pod 160cm) i nie wracaj tu możliwie długo... bo wyobraź sobie (lub przypomnij) kraj gdzie 3/4 roku panuje zimna pora deszczowa (bo przecież nie zima), a resztę wypełnia duszne lato (lub ciepła pora deszczowa). W stolicy mamy bowiem jak raz syf na maksa. Śnieg z deszczem, zimo, chlapa, do pełni szczęścia drogowcy rozryli mi podjazd do garażu, zaraz zrobiło się pełne błocka bajoro i terenowy trening jest w tej brei jak znalazł. Pomyśl o tym jak Ci się coś jednak w tym Laosie nie spodoba. Przed lipcem nie wracaj, bo będziesz żałował - depresja murowana! :)))

ja pisze...

wczoraj miejscowi powiedzieli to samo - jak mi sie podoba, to powinienem zostac. nie powiem, korci...